Komentarze: 0
Za oknem szaro, mimo, że jest prawie lato… Ale jest niezmiernie duszno, znów czekam na ulewę, taką jaka była wczoraj. Ciężki deszcz, strasznie ciepły i ten wiosenny zapach rozgrzanego betonu, który unosił się po zakończeniu prysznica z nieba. Na takie chwile zawsze wyciągam płyty Eldo.
Komponują się cudownie z otaczającą aurą swoim klimatem. I teraz gdy jem naleśniki ze szparagami, nastrajam się powoli, słuchając na zmianę „Rymów konstruktor” z „Inny niż wy”, które pochodzą ze świetnego krążka, pt.: „Opowieść o tym, co tu się dzieje naprawdę”. Jeśli chodzi o Eldo, często do odsłuchu daję też: „Eternię”, „Zapiski z 1001 nocy”. Dziś natomiast planuję spędzić deszczowe popołudnie z wyjątkowym albumem „Chi”. Na wieczór zaś, gdy odwiedzi mnie moja dziewczyna, przeznaczam „PSI”. Obydwoje lubimy czytać razem książki, gdy w tle Eldo rapuje, tworząc literacki podkład i przyjemną atmosferę. Do takiego stanu rzeczy dorastałem dość długo, zawsze odkładałem twórczość Eldo na bok, twierdząc, że jest zbyt poważna, jednak teraz wydaje mi się, że nie umiałbym spędzić wieczoru bez jego muzyki.